----
Jeść można w domu, gotując wcześniej, co rekomenduję i uwielbiam. Można też skorzystać z bogatej oferty restauracji, knajpek, barów itd. Wybór lokalu ma ogromne znacznie nie tylko w przypadku ryzyka, co do jakości i smaku jedzenia, ale także osób, które możemy tam spotkać. (...)
Istnieje zasadnicza różnica pomiędzy gotowaniem w domu a zamawianiem na mieście. Co innego, gdy interesujący Cię facet przyjdzie na Twoją imprezę ze swoją siostrą (a Twoją przyjaciółką) a co innego, gdy znajdziecie się w tej samej sali treningowej.
U siebie w domu to Ty rządzisz, Ty gotujesz i Ty później sprzątasz cały bałagan. Na mieście – bierzesz to, co Ci się podoba (lub nie) i gdy się znudzisz wracasz do domu.
Pomimo tych wszystkich niedogodności jestem zdecydowaną zwolenniczką gotowania. Między innymi, dlatego, że wiem, co podaję. Quasadia to quasadi a nie buritto – czasami nie jest to takie oczywiście „na mieście”. Co potwierdza James Joyce mówiąc „Pan Bóg stworzył jedzenie, a diabeł kucharzy” i wiele rozrywkowych programów telewizyjnych.
Wracając jednak do jedzenia „na mieście”.
Jak zminimalizować prawdopodobieństwo narażenia się na towarzyską lub kulinarną katastrofę?
- Wybierz odpowiedni lokal.
Musi on w pełni odzwierciedlać Twoje aktualne oczekiwania. Albo chcesz zjeść coś szybko, tanio i względnie smacznie, albo drogo, ale pysznie. Oczywiście możesz zjeść też tanio i pysznie, ale to już raczej kwestia farta.
To samo tyczy się nawiązywania relacji międzyludzkich. Jeżeli wychodzisz na miasto z nadzieją poznania miłości swojego życia… nie stop. Nigdy nie wychodź nigdzie z nadzieją na „coś” takiego. Gwarantuję, że tego nie znajdziesz. Możesz mieć nadzieję na miłe spędzenie czasu, relaks, zabawę, poznanie ciekawych ludzi… Nigdy nie stawiaj poprzeczki zbyt wysoko, bo będziesz wracała do domu zawiedziona. To tak jakbyś wychodziła z zamiarem zjedzenia najlepszych tapas w kraju do lokalu na sąsiedniej ulicy, który podaje wszystko polane ketchupem. Jeżeli nie jesteś Antonio Burdain to nie trafisz na najlepszą potrawę, jaką jadłaś w życiu właśnie o niej myśląc. Takie rzeczy zdarzają się tylko jemu. W każdym odcinku.
Idąc do klubu oczekuj zabawy, idąc na mecz emocji, a na zakupy, że kolejka nie będzie zbyt długa a makarony pełnoziarniste i lemoniada będą na swoich miejscach a nie w koszykach innych osób.
Czego oczekiwać po różnego rodzaju lokalach?
- Budka z kebabem – oczekuj kebaba w wersji „hardcore”.
Mięso raczej powinno być świeże jeżeli jest to budka w centrum miasta i przerób jest duży. Na warzywa nie licz, dostaniesz surówkę z kiszonej kapusty. Pita robiona ręcznie – zapomnij. Sos czosnkowy będziesz czuła jeszcze dwa dni później a ostry wypali Ci gardło i sprawi, że przez łzy rozmyje Ci się makijaż. Taki kebab dobry jest w środku nocy, gdy wracasz z imprezy po kilku drinkach, nie do końca ogarniasz ilości kalorii, nie przeszkadza Ci cieknący po rękach sos i roztarta szminka. Nigdy nie będzie to danie Premium, nie licz na smakowe objawienie. Chyba, że jest to budka w centrum Kusadasi. Kebab na mieście jest jak jednorazowa przygoda na imprezie. Wszystko dzieje się po pijaku, facet wydaje się dużo przystojniejszy niż w rzeczywistości a do tego takie zabawny…taak. Po takiej przygodzie często mamy nie tylko niestrawność, ale i fatalne samopoczucie. Czy warto narażać swój żołądek, serce i inne narządy wewnętrzne dla chwili smakowitej przyjemności?
- Restauracja w ścisłym centrum – z menu wystawionym przed drzwiami.
Od razu bije po oczach bogactwem i wystawnością.
Pokazuje menu (i ceny), żeby przefiltrować gości już na wejściu. Często porcje są zbyt małe, żeby się nimi najeść a przy tym tak przekombinowane, że nie wiadomo jak się do nich zabrać. Przyzwyczajone do obcokrajowców, którzy wejdą tam tylko raz restauracje nie trzymają równego poziomu podawanych potraw a obsługa uśmiecha się do gości o potencjalnie grubszych portfelach.
Oczywiście zdarzają się wyjątki gdzie zjeść można dobrze, wcale nie „tak” drogo. Są to jednak wyjątki, a wyjątek potwierdza regułę.Istnieje grupa facetów, po których, podobnie jak pod drogich knajpach widać, że nie są stworzeni dla zwykłych bladolicych dwórek, są stworzeni dla królowej;)
- Osiedlowa knajpka – utrzymanie się na rynku jest dla nich znacznie większym
wyzwaniem niż dla dużych restauracji przy głównych ulicach miast. Tzw. „osiedlowe restauracje” muszą zaskarbić sobie przychylność okolicznych mieszkańców, którzy będą wpadać do nich po pracy, urządzać osiemnastki, chrzciny i inne imprezy. Jeżeli osiedlowa restauracja poda nieświeże mięso, obsługa pomyli się przy obliczaniu rachunku lub w zupie znajdziemy włos to koniec. Tracą klienta.
Równie ważny jest wybór odpowiedniego lokalu, gdy szukamy, (chociaż podobno najlepiej jest nie szukać, a wówczas się znajdzie), no dobrze udajemy, że nie szukamy faceta.
Gdzie możesz trafić na swoją drugą połówkę?
Wszędzie, absolutnie wszędzie. Jest to prawda, chociaż pewne miejsca zwiększają a inne zmniejszają prawdopodobieństwo, że się to stanie.
Miejsca sprzyjające poznawaniu nowych osób:
- Uczelnia / praca
Skoro i tak spędzasz tam „x” godzin dziennie, niech będzie chociaż jakiś powód, dla którego warto rano się uczesać i nie zjadać pączka na drugie śniadanie.
Część osób, które znam twierdzi, że nie należy wiązać się, lub wchodzić w mniej formalne relacje damsko-męskie z osobami należącymi do naszego codziennego środowiska. Ja się z tym nie zgadzam. Widząc jak facet reaguje na stres, czy jest punktualny, czy zawala ważne spotkania, czy potrafi radzić sobie w tzw. „kryzysowych” sytuacjach możesz świetnie go poznać.
Nigdzie więcej nie będziesz miała okazji najpierw tygodniami czy nawet miesiącami obserwować kogoś, poznać go i następnie przystąpić do działania. Najczęściej dzieje się to w odwrotnej kolejności.
Jeżeli studiujecie na jednym kierunku – możecie być w różnych grupach / chodzić na różne zajęcia itp. Nie oznacza to, że ryzykujecie ciągłym spędzaniem ze sobą czasu, ale
jednocześnie z pewnością nie zabraknie Wam okazji do wyskoczenia wspólnie na kawę.
Jedna z moich znajomych usilnie poszukiwała faceta. Nasze wspólne koleżanki zaczynały wychodzić za mąż, pojawiały się pierwsze brzuchy i pieluchy a ona nie miała nikogo konkretnego na oku. Biegała po klubach, tworzyła profile na portalach randkowych – nie mogła nikogo znaleźć. Któregoś zakrapianego winem wieczoru gdy siedziałyśmy oglądając jakąś łzawą historię miłosną o tym, że gdy on chce to ona nie
chce i odwrotnie, Ewka stwierdziła – „kurde, nie mogę nikogo znaleźć, niech oni chociaż zachowują się normalnie jak Maciek”. Kim był ów Maciek? Naszym kolegą z roku. Znałyśmy go dość słabo, ale kilka razy wymienialiśmy się notatkami. Ta rozmowa uświadomiła Ewce, że ten, kogo szukała cały czas był obok na korytarzu. Obecnie są razem, co dalej z tego będzie- zobaczymy, ale zapowiada się owocnie.
- Tramwaj, autobus, metro… - Środki komunikacji
Często nie doceniamy możliwości, jakie się przed nami rozpościerają, gdy wlepiając tępo wzrok w podłogę lub okno jedziemy na drugi koniec miasta. Ja zdałam sobie z tego sprawę trochę przypadkiem.
Jechałam metrem z praktycznie ostatniej stacji na drugi koniec linii. Nie mogłam czytać, bo stałam z kilkoma torbami, laptopem i ciastem nie mając już wolnej ręki na książkę. Nie miałam, co zrobić ze wzrokiem nie chcąc paść ofiarą reklamy masowej atakującej mnie z monitorów i mini-plakatów, którymi oblepione są wagony w metrze. Patrzyłam więc strategicznie w podłogę. W pewnym momencie usłyszałam do ucha głos (i nie był to wymysł mojej wyobraźni) „wlepiając wzór w podłogę nikogo nie poderwiesz”. Powoli podnosiłam wzrok i przed moimi oczami pojawił się całkiem przystojny, uśmiechnięty aczkolwiek trochę zbyt swobodny chłopak. Popatrzyłam na niego karcącym wzrokiem „pff, co mnie zaczepiasz?!”. On wskazał na podłogę, a konkretnie miejsce w które się wpatrywałam przez ostatnie 10 minut i … była tam jedna z podstępnych reklam telefonii komórkowej czy czegoś innego o takim właśnie haśle. Powiem Wam, że do dzisiaj się przyjaźnimy a ów bezczelny koleś jest mężem (ciekawe kto ich poznał;) mojej koleżanki z pracy.
Oczywiście nie zamierzam namawiać Was do zaczepiania ludzi w autobusach, łatwo o posądzenie o przynależność do „sekty drzewo” nagabującej niewinnych pasażerów.
Warto jednak czasami rozejrzeć się dokoła – nigdy nie wiadomo czy nie natrafisz na czyjś uśmiech.
W tej kwestii warto też spojrzeć na starsze osoby. Zauważyłaś, że nigdy nie mają problemu z rozpoczęciem rozmowy siadając obok Ciebie? Jedna z tzw. „babć” wyjaśniła mi kiedyś dlaczego.
Jechałam autobusem. Wściekła, przemoczona i zmarznięta chcąc załatwić cholerne zwolnienie z wf’u na uczelni. Przysiadła się do mnie starsza kobieta i zaczęła jak to zwykle opowiadać o tym, co ją boli i że jedzie właśnie do lekarza. Byłam na tyle zirytowana moją sytuacją (a to zawsze wyzwala we mnie dozę bezpośredniości), że zapytałam jak oni „starsi ludzie” to robią, że nie boją/krępują się zaczepiać obcych w środkach komunikacji. Pani spokojnie i z uśmiechem odpowiedziała, że ona już dość czasu w życiu straciła na zastanawianie się, co wypada i czy ktoś się nie poczuje urażony. Straciła zbyt wiele okazji i z pewnością też ciekawych znajomości. Przyznam, że dało mi to do myślenia i to sporo.
- Domówki u znajomych
Idąc na imprezę do przyjaciół czy znajomych wiesz, czego możesz się spodziewać.
Zazwyczaj ludzie o podobnych cechach, zainteresowaniach i poziomie trzymają się razem – tak podświadomie. Oczywiście wyjątki się zdarzają, ale generalna zasada pozostaje.
Drugim ważnym aspektem jest to, że spada z Ciebie lub jego problem z pierwszym kontaktem – gospodarze przedstawią Was sobie mówiąc pokrótce kto kim jest i z kim pracuje. Taki wstęp to idealny początek do rozwinięcia rozmowy.
Pamiętam mojego kolegę, który chodził na imprezy tylko do niektórych swoich znajomych twierdząc, że szuka określonej kobiety a jeżeli zadawałaby się z pewnymi osobami wystarczająco źle by to o niej świadczyło.
- Spacery z psem
Mój pies podrywał zawsze za mnie i ja również nie raz zostałam poderwana przez psa. Nie wiem, co takiego mają w sobie te zwierzęta, że usuwają wszelkie blokady.
Spotykając drugiego właściciela z psem na spacerze automatycznie zatrzymujecie się, wymieniacie poklepania psów i rozpoczynacie rozmowę. Jest to niesamowite i jednocześnie fenomenalne zjawisko. Do dzisiaj mnie zaskakuje jak łatwo jest mi rozmawiać, że nastolatkami, biznesmenami, ekscentrycznymi panami po 50’tce i innymi osobami.
Ta droga na poznanie faceta jest idealna, chyba, że masz psa-mordercę, który rzuca się na wszystko, co się rusza lub psa-zabawkę, którego nosisz w torebce. Wówczas do kontaktu raczej nie dojdzie. Cóż wybór psa, również określa człowieka ;)
- Ulubiona kawiarnia
W miejscu, które znasz czujesz się spokojnie i bezpiecznie. Zamawiasz to co lubisz
najbardziej, siadasz przy strategicznym stoliku. Jeżeli trafisz na drugiego takiego „bywalca”, a nawet wystarczy, że spotkacie się drugi raz to już podstawa do rozpoczęcia rozmowy.
Moja przyjaciółka często bywała w jednej z kawiarenek na starym mieście. Ja jej tak dobrze nie znałam, dość rzadko tam jeździłam – głównie na spotkania z przyjaciółką. Któregoś jesiennego wieczora, gdy siedziałyśmy razem przy jej stałym stoliku siedzący przy sąsiednim chłopak zapytał Matyldę czy u nas jest sól, bo u niego jak zwykle nie ma. Ona odpowiedziała, że tu nigdy nie można dostać soli i powinni zaczynać nosić ją ze sobą. Od głupawej gadki do połączenia stolików i romansu. Uroczo. I jakże banalnie.
Cześć II a więc "miejsca antytowarzyskie" już niebawem:)