On: Dobry wieczór. Pizza dla Pani należy się…
Brun: Pan Cipa, Pan Cipa…
Ja: Tak synku – PIZZA, Pan przywiózł PIZZĘ
Brun: Pan Cipa, Nie ma cipa, nie ma cipa (zaczyna się niecierpliwić czekając na brzeg od pizzy, który mu obiecałam)
On: 29,90…
Brun: Nie ma cipa, Pan Cipa
Ja: Proszę, reszty nie trzeba. Do widzenia!
Targają mną sprzeczne emocje – z jednej strony chce mi się śmiać, z drugiej trochę mi wstyd a z trzeciej żal mi Pana – Dostawcy – Pizzy, który został w ten oto sposób zwyzywany przez moje 2’letnie dziecko.
Dla wyjaśnienia – NIKT nie uczył go tego – po prostu łatwiej powiedzieć „cipa” niż „pizza” .