2. Jeść lokalnych frykasów. Wiadomo – „kto by tam ręce mył przed krojeniem dla Ciebie pomidora”. Jeżeli dobrze wybierzesz lokal wówczas dziecko może spokojnie jeść (najlepiej to co poleci dla niego właściciel) ;)
P.S Nie jestem szalona – wiem, że puszcze dziecka do uwiązanego na metalowym łańcuchu amstaffa byłby delikatnie mówiąc nieodpowiedzialne. Ja jako dziecko biegałam na bosaka po wiejskich drogach, głaskałam psy, koty, krowy i wszystko inne co zbyt szybko nie uciekało. Z myciem rąk jak to u dzieci bywało różnie. Jak widać jeszcze żyję i mam się dobrze.
P.S Moja ręka na zdjęciu widoczna wkroczyła do akcji gdy kto wyraźnie miał już dość zabawy i dotykania co sygnalizował syczeniem;)
4. Biegać po wydmach. Przecież za moment się przewróci i fikołkując zleci na twarz! Poza tym na wydmach rosną kujące chwasty, wystają patyki – nogi sobie poharata!