1. Za ludzi – wyjątkowych, uśmiechniętych i bardzo pozytywnych. Nie jest o takich łatwo w innych Europejskich kurortach i nie uśmiechają się tylko do Twoich pieniędzy.
Podczas naszego pobytu na Kosie trafiliśmy na cudowną rodzinną tawernę, gdzie nasze dziecko codziennie dostawało lody, biegało po zapleczu tłukło szklanki a właściciel nosił je na rękach. Nie, nie – lodów nie doliczał nam do rachunku. Podobnie jak zbitych naczyń (po warszawskich kawiarniach, które za najmniejszy kieliszek liczą Ci jak za zastawę dla 20 osób to był szok).
Na koniec naszego pobuty na wyspie powiedział wskazując na naszego synka:
„I hope, that small part of this will stay in his memory”
Z pewnością!
Mieszkaliśmy w wypasionym, super – hiper hotelu, który bez dwóch zdań zmieniłabym na apartament u „Pana z Tawerny”
Polecam à http://captain-nik.tripod.com
Mały tip – szukając knajpy nie wchodź tam gdzie siedzą turyści a na plakatach widzisz “club sandwich”. Dobra I prawdziwa grecka kuchnia będzie tam gdzie nie ma naganiacza za to siedzi sporo greków.
Cudowne słońce jest wymarzone dla spragnionego kąpieli dziecka, które może beztrosko biegać po plaży, taplać się w wodzie…
P.S Jeżeli nie planujesz pływać na windsurfingu I nie lubisz wiatru to nie jedź na Kos;)
CDN.