W serwisie dla matek budowanym przez bezdzietne panienki i gejów przeczytamy „Gdy tylko zobaczyłam mojego synka od razu się w nim zakochałam”. Coś takiego mógł napisać tylko gej copywriter lub karierowiczka, której prasa wyprała mózg. Nie ma czegoś takiego jak miłość do dziecka od pierwszego wejrzenia.
Co kobieta czuje po porodzie? Najczęściej cholerne zmęczenie, ból, ulgę „uff udało się” oraz narastające poczucie obowiązku i ogromną odpowiedzialność za to małe stworzenie.
Co czułam gdy zobaczyłam mojego synka?
Szok (to on siedział tam w środku?), strach (co oni mu tam robią? Po co wkładają mu palce w tyłek? To pewnie nieprzyjemne…), radość (huuura, nowy etap się zaczyna, koniec brzucha!) + bliżej nieokreślone poczucie własności – to moje dziecko i niech nikt go nie rusza i nic mu nie robi!
Gdy zostałam z nim sama (sala jednoosobowa) na pierwszą noc to nie liczyłam paluszków, nie „wpatrywałam się w oczka” tylko starałam się jakoś przystawić go do cycka, podnieść, żeby nie wylało się z niego to co z takim trudem wlałam do środka i zmienić pieluchę gdy on tak tymi nogami macha….
Miłość przychodzi później, znacznie później. Gdy opadną emocje wywołane przez potworną burzę hormonalną. Mogę teraz śmiało powiedzieć, że świadomie i bardzo mocno kocham mojego synka. Teraz gdy ma ponad 2 lata.
Każda kobieta czuje się w obowiązku opowiadać o wielkiej miłości, „tej prawdziwej i najwspanialszej”, ale ile z nas czuje ją od początku? Bądźmy szczere same ze sobą i ze swoim dzieckiem.
Miłość przychodzi zawsze tylko pozwólmy jej przyjść w swoim czasie a wówczas, ta świadoma jest naprawdę piękna J