W sumie jako polityk społeczny po latach na UW powinnam piać z zachwytu, że w ogóle jest jakaś kampania społeczna w mediach, ale na moje oko nadal to nie jest TO.
Oglądasz ten spot i co masz zrobić? Pewnie na romantyczną komedię nie masz już ochoty, oglądasz "swój" film z lekkim poczuciem wyrzutów sumienia wobec tego biednego dziecka i ogólnym poczuciem kwasu. Ja bym wyszła i zażądała zwrotu kasy. Nie przyszłam tu po takie doznania.
Wiem, że w Polsce kampania reklamowa musi być MOCNA, żeby była uznana za dobrą. Im bardziej walnie Cię w pysk tym lepiej. Proponuję wiec w knajpach (po tym jak ludzie zamówią i czekają na swoje dania) przynosić jako przystawkę suchara z wodą - jako wspomnienie obozów pracy lub dzieci w Afryce. Na placach zabaw wieszajmy zdjęcia embrionów aby walczyć z aborcją.
Serio? Moim zdaniem kampania, która jest mocna jest po prostu mocna. Jest zbyt mocna abyś pomyślał, że możesz coś zrobić. Przekaz powinien być podany tak aby każdy czuł, że od niego też coś zależy.
W tym przypadku dodatkowym aspektem jest to jak poczuły się osoby, które jako dzieci lub dorośli doznali przemocy seksualnej, o której chcą zapomnieć. Poszli do kina i ... jak miło, że ktoś przypomina, prawda?
Ja wiem, że o wiele mniej krzykliwa jest np. działalność Fundacji Rozwoju Wolontariatu, która organizuje warsztaty dla dzieciaków na wsiach aby pomóc im wyrwać się, znaleźć motywację i drogę, zyskać mentorów. Każdy z nas może działać w podobnej organizacji.
Nie jestem za lukrowaniem prawdy. Jestem za realną, faktyczną pomocą a wartymi grube dżiliony, krzykliwymi akcjami, o których za 2 tygodnie nikt nie będzie pamiętał jak o ostatnim horrorze w TV.